Jeśli nie uda się wygrać wyborów prezydenckich, to koalicji może grozić rozpad – mówi Anna Maria Żukowska, szefowa Koalicyjnego Klubu Parlamentarnego Lewicy.
Przejdźmy do przyszłego roku. Wiadomo, że czeka nas kampania prezydencka, którą już pokrótce omówiliśmy. Co jeszcze w kontekście legislacji? Słyszałem, że Lewica zamierza kontynuować temat mieszkań. Na przykład planowane jest przedstawienie ustawy, która ureguluje kwestie związane z najmem krótkoterminowym, porządkując tę wolną amerykankę w tej dziedzinie.
Chcemy też zaproponować podatek od pustostanów jako rozwiązania mającego na celu zmotywowanie właścicieli do wprowadzenia na rynek mieszkań, które obecnie stoją puste. To zagadnienie jest przedmiotem pracy wiceministra Tomasza Lewandowskiego. Istnieje także kwestia związana ze zmianą przepisów dotyczących zabójstw drogowych, o czym wspominał minister Bodnar. Rozpoczną się w tej sprawie konsultacje, więc zobaczymy, czy będzie to projekt rządowy, czy też ewentualnie złożymy własną propozycję. Ponadto poruszamy kwestie zaliczania umów o pracę na podstawie umów cywilnoprawnych, czyli tak zwanych śmieciówek, do stażu pracy. To pierwszy krok, a docelowo chcielibyśmy, aby takie umowy były ozusowane. Komisja Europejska już domaga się tego rozwiązania, ponieważ zostało to przedstawione jako wymóg, który będziemy musieli w przyszłości spełnić. Pytanie brzmi, czy uda się, aby to był projekt rządowy, czy też będziemy musieli składać go w trybie projektu poselskiego. Składamy też projekt o ustanowieniu Wigilii dniem wolnym od pracy oraz o zwolnieniu kuratorów sądowych z opłat parkingowych. Rozmawiamy też o propozycjach ustanowienia ścieżki awansu w ramach wymiaru sprawiedliwości dla asystentów sędziowskich. Będziemy również proponować rozwiązania korzystne dla samorządów lokalnych.
Rozumiem, że w 2025 roku będą dla lewicy ważne też sprawy świeckiego państwa.
Gdybyśmy podejmowali wszystkie te kwestie jednocześnie – aborcję, związki partnerskie oraz Fundusz Kościelny – z pewnością wszyscy znowu zaczęliby mówić, że zajmujemy się tylko sprawami tzw. światopoglądowymi. Osobiście nie przepadam za tym określeniem. Ale doskonale pan wie, że tak by mówiono.
Co może się w przyszłym roku wydarzyć?
Wiem, że odbyło się spotkanie w tej sprawie, ponieważ wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz miał przedstawić propozycję dotyczącą likwidacji Funduszu Kościelnego, na przykład zastąpienie go odpisem podatkowym, podobnie jak to ma miejsce w Niemczech. Jednak nadal trwa wyliczanie, ile tak naprawdę wynoszą te wydatki związane z Kościołem. Wspólnie z przewodniczącym Czarzastym składamy już trzecią interpelację do trzeciego premiera rządu w tej sprawie i wciąż czekamy na odpowiedź. Przez ponad osiem lat żaden premier nie był w stanie odpowiedzieć na pytanie, ile tak naprawdę państwo wydaje na Kościół. Z perspektywy budżetowej i przy prostym spojrzeniu na kalendarz można stwierdzić, że jeśli mają być jakiekolwiek zmiany podatkowe dotyczące tych kwestii, to powinny być wprowadzone już od 2026 roku.
Na koniec jeszcze sprawy wewnętrzne w Lewicy. Jak rozumiem, likwidacja frakcji jest już postanowiona, a co z dwuwładzą?
Na poziomie dzielnicowym, powiatowym i wojewódzkim na pewno będzie jedna osoba. Natomiast jeśli chodzi o przewodniczących krajowych, może ich być dwoje, dwóch lub dwie, ale już nie z parytetu frakcyjnego. To zależy od decyzji podjętej przez kongres statutowy, który zdecyduje o tym poprzez przyjęcie nowego statutu. Kongres odbędzie się w maju przyszłego roku.
Kiedy więc wybory na szefów lub szefa/szefową Nowej Lewicy?
Mniej więcej za rok, ponieważ najpierw, po wprowadzeniu zmiany statutu, będziemy wybierać władze lokalne, zaczynając od „dołu”, od kół powiatowych, aż do poziomu krajowego, co planujemy na jesień 2025.
A co Lewica musi „dowieźć” w perspektywie całej kadencji?
Właściwie będziemy to wiedzieli po tym, jak będą wyglądały wybory prezydenckie w przyszłym roku. Mam nadzieję, że uda się je wygrać – że wygra je ktoś z obecnej koalicji. Jeśli, odpukać, nie udałoby się, sądzę, że koalicji groziłby rozpad. W takim przypadku trudno byłoby zrealizować cele rządu, choćby takie jak prawidłowa obsada Trybunału Konstytucyjnego czy zmiana ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, nie mówiąc już o takich kwestiach jak poruszane tu wcześniej związki partnerskie.
Wcześniejsze wybory w 2025?
Wtedy nie byłby to moim zdaniem jedyny scenariusz. Jeśli koalicja przegrałaby wybory prezydenckie, mogą się rozpocząć w Sejmie ruchy tektoniczne i przetasowania. To groźne, nie możemy do tego dopuścić.
Będzie w takim razie jakiś pakt koalicyjny przed wyborami prezydenckimi? Poparcia kandydata lub kandydatki w II turze?
Nie wiem, czy powinno być to sformalizowane, ale już proponowałam taki umowny „pakt prezydencki”. Dla mnie to jest zrozumiałe, że niezależnie od tego, kto z koalicji 15 października wejdzie do II tury, to musi uzyskać poparcie reszty kandydatów z grona koalicjantów.
Lewica skuteczna w realizacji swoich postulatów
eee... chyba coś mnie ominęło
Dzięki za udostępnienie artykułu.
Zdecydowanie nie jestem w kondycji wykonywać jakiekolwiek racjonalne oceny, ale zastanawiam się, czy może faktycznie nie jest tak źle. Wychodząc z perspektywy, gdzie nie spodziewałem się, że osiągną cokolwiek poza zostaniem zjedzonymi przez PO. Oczywiście nie dostarczyli kwestii aborcji i związków partnerskich, co myślę, że ich (pewnie słusznie) zmiecie z planszy. Ale tak poza tym faktycznie są mniejszym koalicjantem, mają postulaty absolutnie sprzeczne z większymi (no głównie z PO i hołowczycami, ale nawet PSLowskim programem "rodzina na swoim stołku"). Dowiezienie czegokolwiek progresywnego i chociaż wplatanie tej perspektywy na wyższym poziomie jest jakimś tam osiągnięciem, względem poprzednich lat.
Wiadomo, fajniej ich kopać i absolutnie jest za co, ale może warto by to robić z pewną symboliczną dozą sympatii i np. nie po głowie.Przeforsowanie swoich postulatów to jest coś.
Ale zablokowanie postulatów sprzecznych z linią partii też jest czymś.
Wplatanie postępowej perspektywy na wyższym poziomie też jest czymś, choć mniejszym w porównaniu do powyższych.
No bo z drugiej strony, udało się zatrzymać PiS+Konfederosję. To już jest jakaś zmiana w porównaniu do tego, co było wcześniej. A, że przy okazji weźmie się kupę hajsu itd. za stołki? Coś za coś, może mała wartość za wysoką cenę, pytanie, czy była alternatywa.
Na szmerze nie ma chyba społeczności z rodzaju nottheonion lub nieaszdziennik więc ten satyryczny kawałek tekstu wrzuciłem w parlamentarną. Chciałem oszczędzić płaczu osobom, które nie chcą już patrzeć na politykę.