Kolektyw jest szlachetną ideą, ale nie sprawdza się w polityce. Co zdecyduje o wyrazistości Razem w opozycji?
Nazywany jest „potężnym Duńczykiem”. Wychowany w Danii. Postawny. Nadzwyczajnie sprawny retorycznie. Doktor historii, programista. Kiedy w 2015 roku wziął udział w zorganizowanej przed wyborami parlamentarnymi debacie, stał się sensacją, choć wcześniej nikt o nim nie słyszał. Założona pół roku wcześniej partia, którą reprezentował, otrzymała 3,62 proc. głosów i subwencję z budżetu państwa. Jedni patrzyli na nią z nadzieją. Inni po dziś dzień obwiniają o „kradzież” głosów Zjednoczonej Lewicy, która z wynikiem 7,55 proc. znalazła się pod progiem, co miało dać zwycięstwo Prawu i Sprawiedliwości. Cztery lata później poskładana od nowa Lewica wróciła do Sejmu. Wraz z nią w roli posła zadebiutował Adrian Zandberg. Każde jego publiczne wystąpienie wciąż ma siłę młota. Ale Razem wraca do punktu wyjścia. Partię opuściły właśnie wicemarszałkini Senatu Magda Biejat i senatorka Anna Górska oraz posłanki Dorota Olko, Joanna Wicha i Daria Gosek-Popiołek. Politycy, którzy pozostali – oprócz Zandberga to Marcelina Zawisza i Maciej Konieczny – są więc w opozycji. Również do Nowej Lewicy. Jaki mają na to pomysł?
Paulina Matysiak rzuca Adrianowi Zandbergowi rękawicę
„Rozważyłabym kandydowanie na prezydenta Polski. Na razie nie ma takiej propozycji na stole” – zadeklarowała (nie pierwszy raz) w poniedziałkowy poranek na antenie RMF FM Paulina Matysiak. Posłanka z Kutna od miesięcy pozostaje zawieszona w prawach członkini partii Razem i dodatkowo została usunięta z Komisji Infrastruktury.
Z liberałami oczywiście wiele spraw, które interesują lewicę, można załatwić. Albo tak nam się wydaje, że można załatwić, bo też widzimy, że żadnych efektów w tych tematach od wielu miesięcy nie ma – mówi Paulina Matysiak w podcaście „Rzecz w tym”.
Matysiak – nie konsultując się z kolegami i koleżankami – założyła wraz z posłem PiS Marcinem Horałą stowarzyszenie „Tak dla rozwoju”. Choć senatorki i posłanki, które odeszły z Razem, wybrały inną drogę, wszystko sprowadza się do sprawczości. To zarzut wobec własnej partii: tego jej dziś najbardziej w ocenie byłych członkiń brakuje. Choć aktyw obśmiewa argument ze sprawczości, a partia chwali się, że dołączają do niej kolejne osoby, pytanie o sens Razem jest nieuniknione. Zbyt małe, by liczyć się jako opozycja. Mówi się, że to kanapa. Złośliwi Zandberga postrzegają dziś bardziej jako publicystę niż polityka. Uchyla się od roli lidera, Razem ma być kolektywem. Szlachetna idea, ale nie sprawdza się w polityce. Choć nic dwa razy się nie zdarza i trudno mu będzie powtórzyć sukces z 2015 roku, musi się zdecydować: próbować czy robić think tank.
To nie Magdalena Biejat i cztery odchodzące z Razem parlamentarzystki osłabiają polską lewicę, tylko Adrian Zandberg i jego polityka: za, a nawet przeciw rządowi.