Rozmawiamy z organizatorami protestu przeciwko rządowemu programowi Kredyt 0% (Kredyt mieszkaniowy #naStart) - Dawidem z organizacji Czerwoni/Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów i Patrykiem Szynkowskim z Kolektywu Rozbrat i OZZ Inicjatywa Pracownicza:
donald.pl: Dlaczego akurat zdjęcie Śmiszka? W końcu Lewica jest w rządzie i podobno załawia różne sprawy?
Dawid i Patryk: Choć trafiliście Państwo akurat na grafikę ze Śmiszkiem, na grafikach są również przedstawiciele innych partii - PiS, KO, Polska 2050, PSL, Kukiz15 i Konfederacji. Stajemy przeciwko całej klasie rządzącej, klasie kapitalistów - wielkich biznesmenów, bankierów, milionerów i bogaczy.
<tu grafika z Kropiwnickim>
donald.pl: Ok, ale co to ma wspólnego z tym nieszczęsnym kredytem #naStart?
W tym proteście szczególnie przeciwko bankierom i deweloperom, którzy maksymalizują swoje zyski dzięki kryzysowi mieszkaniowemu w Polsce i pod których ewidentnie pisany jest program: Kredyt mieszkaniowy #naStart". Tak jak jego poprzednik ("Kredyt 2%"), "Kredyt 0%" podbił ceny mieszkań, napędzając tym samym zyski deweloperów, którzy zdominowali budownictwo mieszkaniowe w Polsce. Gwarantuje on również kolejnych klientów bankom, które będą chętnie udzielać masy kredytów na mieszkanie. To pokazuje, czyim interesom służy nasz rząd.
donald.pl: Dlaczego akurat zdjęcie Śmiszka i dlaczego akurat Lewica?
Dawid i Patryk: Tak, tzw. "Lewica" jest w rządzie, a Razem ma swoich posłów, i co? Stanowią świetne uzupełnienie innych liberalnych partii tego rządu. Mamy tzw. "Lewicę" w rządzie - a w Polsce trwa fala zwolnień, a rząd dzięki swojemu programowi winduje ceny mieszkań. "Lewica" świetnie ustawiła się w rządzie, jako "nieszkodliwy" i bezbronny koalicjant, który nie ma znaczącego wpływu, i już w okresie ostatniej kampanii wyborczej do parlamentu skapitulował przed KO i Tuskiem, licząc jedynie na ciepłe i nieznaczące posadki w nowym rządzie. Przedstawiciele "Lewicy" również czerpią zyski z najmu mieszkań. Z ostatnich oświadczeń majątkowych wynika, że Śmiszek uzyskał 62 tys. zł, Czarzasty 27,6 tys. zł, a Maciej Konieczny - 19,9 tys. zł.
donald.pl: I co z tego wynika?
Nie ma opcji, żeby przed patologiami rynku mieszkaniowego w Polsce, ludzi pracy bronili politycy, którzy sami odnoszą z niej korzyści. To są wilki w owczej skórze ukrywający się na lewicy. Ci posłowie nie są w stanie reprezentować zwykłych ludzi, ponieważ większość z nas nie zarabia na najmie. W swojej praktyce na co dzień walczymy z ludźmi, którzy są na sztandarach lewicy. Chcemy większej reprezentacji lokatorów w polityce, nie landlordów.
donald.pl: Co jest złego w posiadaniu siedmiu mieszkań?
Dawid i Patryk: Posiadanie przez prywatną osobę siedmiu mieszkań jest dobre tylko i wyłącznie dla tego prywatnego właściciela. Jeśli wiele osób lub firm gromadzi duże ilości nieruchomości, może to prowadzić do wzrostu cen mieszkań i czynszów, co czyni je mniej dostępnymi dla przeciętnych obywateli. Nic nie stoi naprzeciw paru właścicielom, żeby się dogadali i symultaniczne podnosili czynsze na jakimś skrawku ziemi. Gdy jedni posiadają wiele mieszkań, 34 tys. osób nie ma własnego kąta. Są bezdomni. Większość z nas nigdy nie będzie miała mieszkania na własność. Dlatego państwo powinno budować alternatywę do posiadania mieszkań. Tanie mieszkania na wynajem, to coś, czego nie zagwarantują nam prywatni właściciele, bo im się nie opłaca. Przypominamy jeszcze raz: Śmiszek wyciąga 62 tys. złotych z najmu mieszkań.
donald.pl: Czyli samo w sobie zarabianie na mieszkaniach jest złe?
Dawid i Patryk: 3.6 mln pracowników w Polsce zarabia pensję minimalną. Wydaje się to niesprawiedliwe, że posiadanie wielu mieszkań jest bardziej opłacalne, niż praca. A to właśnie praca utrzymuje społeczeństwo. Dlaczego ci, którzy utrzymują system, otrzymują najmniejszy kawałek tortu? Weźmy się w garść i wygryźmy większy. W Polsce mamy ok. 1.8 mln pustostanów. W samej Warszawie 207 tys. nieruchomości jest pustych. Brakuje tych tanich mieszkań na wynajem, o których wspominałem, a jednak władza pozwala na utrzymywanie pustych mieszkań. Ewidentnym priorytetem władzy jest napchanie kieszeni biznesowi i deweloperom, Donald Tusk kredytem 0% chce ustawić dla nich kroplówkę o wartości 21,5 mld złotych.
**donald.pl: Co ktoś, kto ma więcej niż jedno mieszkanie i komuś wynajmuje jest już landlordem i wyzyskiwaczem Gdzie jest granica i kiedy zaczyna się wyzysk? **
Dawid i Patryk: Możemy rozdrabniać się i długo myśleć, czy ktoś, kto ma 2 mieszkania, jest wyzyskiwaczem, czy nie. Jak łamie ustawę o ochronie praw lokatorów, ustawia jakieś chore czynsze czy nie zajmuje się mieszkaniem, to jest wyzyskiwaczem na pewno. Problemem natomiast są wielcy deweloperzy. Taki Jarosław Szanajca jest na przykład prezesem Dom Development, którzy na deweloperce wyciągają 2 419 mln złotych.
To tego kalibru firmy lobbują za rozwiązaniami pro deweloperskimi w rządzie i tworzą systemowy wyzysk. Jeżeli granica jest na ziemi, to oni już dawno są w kosmosie. W Poznaniu deweloperzy spod znaku kurii jak Tomasz Palacz i Adam Winogradzki starają się pozbyć mieszkańców osiedla maltańskiego, ksiądz w wywiadzie się przyznał, że już od lat szukają dewelopera na to miejsce. Przy takich grubych rybach, Mirek z dwoma mieszkaniami jest co najwyżej sprytnym gościem, który wykorzystał lukę pozostawioną przez państwo ignorujące potrzeby mieszkaniowe.
donald.pl - Kredyt 0% nie. A co tak? Które państwo i która polityka mieszkaniowa jest słuszna? Dlaczego?
Dawid i Patryk: Tak jak wspomnieliśmy wcześniej - państwo powinno budować tanie mieszkania na wynajem. W ciągu trzech dekad III RP zlikwidowano w Polsce 70% mieszkań komunalnych, przez co ich udział w ogólnym zasobie spadł do 4%. Zamiast niszczyć zasób komunalny, państwo powinno go powiększać. I to nie jednorazowo, nie przez kilka lat, a przez następne dekady. Które państwo i która polityka mieszkaniowa? Czemu szukać innych państw? Możemy sięgnąć do historii naszego własnego kraju. W PRL-u mieliśmy osiedla doby wielkiej płyty, które cechowały się świetną urbanistyką, dobrą proporcją między wysokościami i odległościami budynków od siebie, które były bogate w zieleń, wyposażone w usługi publiczne, i - jak pokazuje współczesność - niezwykle żywotne. Choć nie były idealne, możemy uczyć się na błędach, które popełniono, a powyższych zalet próżno szukać w dzisiejszej patodeweloperce.
<mem z kitkami i topieniem się osiedli deweloperskich>
donald.pl: No, mieszkanie w blokach to też nie jest najlepsza rzecz na świecie?
Bardzo często, krytyka wobec budownictwa mieszkaniowego PRL skupia się na technologii czy normach - choć zarówno jedne jak i drugie rozwijają się z biegiem czasu, i zawsze budynki nowsze pod tym względem prześcigną te starsze. Np. w ciągu ostatnich trzech dekad podnoszono normy, chociażby w zakresie termoizolacyjności, dzisiejsze budynki muszą spełniać wyższe standardy niż te z lat 90 czy 2000. Bardzo często krytykę wobec budownictwa minionej epoki można jeszcze celniej skierować wobec dzisiejszych osiedli - chociażby w kwestii metrażu (patrz mikrokawalerki). Państwo budowało mieszkania, a czynsze były niskie. Dziś dzięki dobrobytowi wolnego rynku, zamiast mieszkań możemy wynajmować mikrokawalerki, za których miesięczny wynajem oddajemy pół, a czasem nawet i więcej wynagrodzenia. Dziękujemy takiej wolności, dziękujemy takiej władzy.
donald.pl: Dzięki za rozmowę.
Według mnie zajebiści typy których do wywiadu wzięli, jechali nienajgorzej po wywiadowcy.