I mój komentarz: Woroncow na łamach libkowego portalu tropi urojony antysemityzm swoich dawnych towarzyszy z ruchów antyfaszystowskich i lewicowych. Niczym dziennikarz śledczy wyszukuje na propalestyńskich demonstracjach obecności wszelkich osób, które miały jakikolwiek kontakt z Hamasem i Hezbollachem lub wypowiadały się o tych organizacjach z podziwem. Fakt pojawiania się takich ludzi na demonstracjach dowodzić tezy, że lewica jest forpocztą terroryzmu.

W tekście Woroncowa widać podwójne standardy moralne jakie stosują syjoniści i ich liberalni i konserwatywni sojusznicy na Zachodzie. Hamas i Hezbollach to nie tylko bojówki militarne, które dokonują zamachów terrorystycznych. To także duże organizacje polityczne. Hamas sprawuje władzę w Strefie Gazy, więc trudno nie mieć kontaktu z ta organizacją jeśli się jest mieszkańcem tego terenu. Hezbollach jest partią polityczną, która również przez wiele lat wchodziła w skład koalicji rządzących Libanem. Hezbollach szczyci się także tym, że doprowadził do wycofania się Izraela w 2000 r. z południowego Libanu. Zakończenie okupacji tych ziem spowodowało, że zyskał ogromną popularność na Bliskim Wschodzie. Stąd wielu ludzi wyrażało podziw dla tej organizacji.

Woroncow jak i inni krytycy lewicowego antysyjonizmu domagają się od środowisk propalestyńskich odcięcia się od osób, które miały jakikolwiek kontakt z Hebzollachem i Hamasem. Takiego wymogu nie stawiają jednak wobec drugiej strony: od środowisk żydowskich nie wymagają odcięcia się od rządzonego przez skrajną prawicę państwa, które dokonuje zbrodni wojennych.

Samo określenie „terroryzm” w zachodnim dyskursie nie ma ścisłej definicji, a używane jest w zależności od optyki politycznej. Zabijanie przypadkowych ludzi jest terroryzmem jeśli robi to ruch narodowowyzwoleńczy, ale nie wtedy, gdy robi to okupant. Masowe morderstwo jest „zamachem terrorystycznym” jeśli sprawca jest spoza zachodniego kręgu kulturowego, ale nie wtedy gdy jest białym chrześcijaninem, wtedy jest to „strzelanina”.

Sami syjoniści nie odcinają się od swoich terrorystycznych korzeni, bojówek Irgunu i Hagany, których członkowie robili kariery polityczne w Izraelu. Nie odcinają się tez od współczesnych terrorystów jak Baruch Goldstein, który przez rządzącą tym krajem skrajną prawicę uważany jest za bohatera narodowego. Zachodni sojusznicy Izraela nie widzą problemu we wspieraniu państwa, w którym rządzą ludzie powiązani z organizacjami terrorystycznymi.

  • Wyrak@szmer.info
    hexagon
    ·
    edit-2
    24 days ago

    I jest odpowiedź Woroncowa, która jest urocza:

    ""Takiego wymogu nie stawiają jednak wobec drugiej strony: od środowisk żydowskich nie wymagają odcięcia się od rządzonego przez skrajną prawicę państwa, które dokonuje zbrodni wojennych" - jakoś nie widzę żydowskich środowisk napadających na strażników uniwersyteckich, rzucających butelkami z benzyną w meczety, organizujących marsze poparcia dla bombardowania Gazy. Nie słyszałem też o tym, żeby środowiska żydowskie utrzymywały bliskie relacje z kahanistami, natomiast przedstawiłem twarde dowody na powiązania środowiska palestyńskiego z organizacjami terrorystycznymi. Tak więc, strefo braku komfortu, wyjdź ze strefy intelektualnego komfortu."

    Oczywiście nie spodziewałem się odcięcia od tego co robi IDF. Wszak "wojna z terroryzmem" dla sojuszników Izraela usprawiedliwia wszystko. Zabawne jest jednak to, że historyk specjalizujący się w tematyce ekstremizmu nie ma świadomości tego co wyprawia skrajna prawica izraelska. A ta regularnie dokonuje napaści na meczety na terenach okupowanych, wysyła groźby śmierci "nieprawomyślnym" historykom, publicznie wychwala Barucha Goldsteina, czy fantazjuje o zagłodzeniu na śmierć 2 mln ludzi w Gazie. Te dwie ostatnie akcje robili niedawno ministrowie rządu Izraela (Ben-Gvir i Bezalel Smotrich), którzy mają wpływ na to do robi izraelska armia. Zabawne jest to, że związki lewicy z terroryzmem potępia człowiek, który jednocześnie broni kraju, którego premierem przez wiele lat był terrorysta, sprawca zamachu na hotel King David, w którym zginęło 91 osób. To są właśnie podwójne standardy syjonistów.