"Swoje pierwsze małżeństwo opisuje on jako wspaniałe. Tymczasem para mieszkała głównie na squatach"
Wiadomo, squaty dla hołoty. Normalni ludzie mają swoje mieszkanie, no przynajmniej od czynszojada. A no i stałą pracę, nie żadne dorywcze zajęcia, czy coś innego jak podludź.
'Nasz hipis bez stałego zatrudnienia, za to z czwórką małych dzieci'
Dalej szydzą z typa, że mówił że się zajmuje rodzina, a tak naprawdę utrzymywał ich z zasiłku xD no kurwa lewicowy artykuł fest.
Poznałem trochę takich ludzi i ani to aktywiści, ani dobrzy rodzice, czy partnerzy. A skłoty zwłaszcza w Holandii to często patologia.
Odnośnie hofa to są fajne historie jak kąpał się w fontannach publicznych i rozwalił sobie odbyt jak próbował zrobić se lewatywę najezdzajac na dysze strumienia wody która była specjalnie wzmocniona bo ponoć robił to dosyc często i miasto miało Dosc. Plus to było tego samego dnia miał spotkać się z synem którego porzucił więc ten musiał zabrać go do szpitala. Ogólnie gość to dupek
Jak ktos chce jakiś głębszy dive na temat hoffa to polecam posłuchać https://m.youtube.com/watch?v=YtB9E3D70tA
[Po przespaniu się z tematem]
Trochę OT, ale ostatnio miałem bardzo fajną dyskusję (nie z polskimi osobami) na temat Gaimana i wnioski mogą być przydatne. Tu jest miejsce na trzy procesy:
-
Potępienie tych, co Hoffowi (i innym jemu podobnym) chcą robić laurki. Osoba może być niezdolna do opanowania swoich toksycznych tendencji bez terapii, ale ci, co te tendencje wzmacniają i jednocześnie zamazują lub ukrywają, świadomie wybierają zło. Dokładnie tak, jak przysyłanie alkoholikowi skrzynki wódki w nagrodę. I to na nich w pierwszej kolejności warto skierować słuszny gniew, o czym autorka jedynie bardzo pośrednio wspomina.
-
Sprawiedliwość restytutywna. Wszelkie profity z działalności osoby, po odliczeniu kosztów utrzymania, skierować na pomoc i odszkodowanie dla osób, które skrzywdził. W wypadku Gaimana padł pomysł (niestety, nie do zrealizowania bez jego "czynnego żalu") funduszu powierniczego, który przejąłby prawa majątkowe do jego utworów i zarządzałby przychodami jak wyżej. W ten sposób moglibyśmy z czystym sumieniem korzystać z dzieł osoby, bez wynagradzana jej i podtrzymywania jej zdolności czynienia krzywdy.
-
Presja społeczna. W wypadku Hoffa jest spora grupa jego certyfikowanych uczniów. Jeśli znaczna część zażądałaby od niego rozliczenia się z przeszłością, to nie będzie miał wyboru. W wypadku Gaimana taka presję może wywrzeć społeczność autorów, na której pomoc często się powołuje.
Do artykułu per se nie będę się odnosił, bo w jego konstrukcji nie widzę nic wartego rozmowy.
Z twoimi propozycjami się zgadzam. Co do hoffa jest też prościej bo dzieł to on niema. Morsować, czy pracować nad oddechem można bez metki z logo hoff.
Jednak konstrukcje artykułu i takie małe smaczki, które się przemyca uważam za bardzo ważne, bo nad tematem tekstu się dyskutuje, a takie podprogowe obrazy 'normalnosci' uciekają z dyskusji i budują potem nasze spojrzenia na świat. Byłaby znacząca różnica między tym co napisałeś, a niby tym samym, ale gdzie każde słowo Hoff zmienimy na ten pedał albo ta żydowska dziwka.
Jednak nie każdy gej, czy Żyd jest znany z tego, że publikuje porady jak zdrowo żyć. Ten człowiek dla wielu ludzi jest autorytetem w dziedzinie zdrowia, świadomości itp. a jak widać sam prowadzi tryb życia daleko odmienny od tego co propaguje. To podobny przypadek jak Jordan Peterson, który ludziom głównie mężczyznom opowiada różne porady jak być silnym psychicznie, a sam ze stresem sobie radzi prochami, od których się uzależnił.
Kurczę, to jest taki ocean, że nawet nie wiadomo, z której strony go napocząć. Może kiedyś się uda. A na razie: nie bądźmy autorytetami i nie szukajmy takowych!
-